31 sierpnia 2015

Ziaja: Jaśmin w kremie przeciw zmarszczkom 50+ pod oczy i na powieki


Na ostatniej promocji w Rosmannie -40% na pielęgnację, kupiłam krem pod oczy z Ziaji Jaśmin w kremie. Był on wszędzie polecany na YouTube (chodzi mi o komentarze), więc postanowiłam się skusić, ponieważ kosztował około 8zł. Akurat chwilę później wykończyłam ówczesny krem pod oczy, zatem Ziaja szybko poszła w ruch.

Mimo że krem dedykowany jest osobom powyżej 50. roku życia, ja używam go z przyjemnością. Powiem więcej - dla osoby 50+ ten krem będzie za słaby i tak naprawdę najlepszy przedział wiekowy dla tego produktu to jakieś 18-30. Krem charakteryzuje się beżowym zabarwieniem i praktycznie niewyczuwalnym zapachem. Dzięki temu, że ma taki kolor może delikatnie przykrywać cienie pod oczami, jednak robi to w naprawdę minimalnym stopniu. Powiedziałabym, że to niezła baza pod korektor.


Krem szybciutko się wchłania i nie zostawia żadnej tłustej, ani lepkiej warstwy. Dzięki temu jest idealny na dzień, jednak używam go także na noc (wtedy nakładam grubą warstwę, traktuję go trochę jak maskę pod oczy). Kremu nie zaliczyłabym do najbardziej nawilżających, ponieważ pod tym względem sprawdza się poprawnie (chociaż czytałam także opinie, że wysusza, zatem trzeba go sprawdzić na własnej skórze), ale bez szału... natomiast bardzo fajnie napina i ujędrnia skórę.

U kogo się sprawdzi?
Myślę, że poleciłabym go osobom młodym, które nie mają większych problemów z okolicą oczu, a mimo wszystko chcą o nią zadbać. Sprawdzi się u tych, którzy nie lubią mocno nawilżających, błyszczących i tłustych kremów pod oczy. Będzie dobry dla osób, które szukają przyzwoitych i tanich kosmetyków drogeryjnych i nie wymagają naturalnego składu.

Skład: Aqua (Water), Cyclopentasiloxane, Isohexadecane, Cetearyl Ethylhexanoate, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Seed Extract, Elaeis Guineensis (Palm) Oil, Methylsilanol Hydroxyproline Aspartate, Steareth-21, Glyceryl Stearate Citrate, Titanium Dioxide, Hydrolyzed Rice Protein, Trifolium Pratense (Clover) Flower Extract, Glycerin, Butylene Glycol, Lecithin, Olea Europaea (Olive) Fruit Oil, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Hydrogenated Vegetable Oil, Jasminum Officinale Oil, Carbomer, Polysorbate 20, Palmitoyl Oligopeptide, Palmitoyl Tetrapeptide-3, Calcium Gluconate, Sodium Hyaluronate, Glyceryl Caprylate, Sodium Acrylate/Sodium Acryloyldimethyl Taurate Copolymer, Isohexadecane, Polysorbate 80, Sodium Polyacrylate, Methylparaben, Ethylparaben, DMDM Hydantoin, CI 77492, CI 77481, Silica, CI 77499.

Cena: ok. 8zł (w promocji)      Pojemność: 15ml      Dostępność: wiele drogerii, np. Rossmann

27 sierpnia 2015

ShinyBox - sierpień 2015


Jak co miesiąc, przyszedł czas pokazać Wam najnowszego ShinyBoxa i spisać moje wrażenia na temat zawartości. Tym razem pudełko powstało bez żadnych współprac. Jak dla mnie lepiej, ponieważ często te współprace do niczego nie prowadzą ;) Grafika jest urocza, na wieczku widnieją dwa stykające się dziobami flamingi, i flamingowy wzór możemy znaleźć także wewnątrz pudełeczka.

Kosmetyki, które znajdują się w pudełku są w większości pełnowymiarowe, czyli takie, jakie lubimy najbardziej :) Zawartość jest niezła, chociaż mogłaby być nieco lepsza, ale ja to zawsze muszę trochę pomarudzić :)


Pierwszą, największą i zarazem najciekawszą rzeczą jest olej lniany marki Mokosh o sporej pojemności 100ml. Powiem szczerze, że nieco się zdziwiłam, że jest to olej lniany, ponieważ spodziewałam się olei makadamia lub jojoba. Lniany kojarzy mi się przede wszystkim ze spożywczym, ale na pewno będę go używać... jeśli nie na skórę, to na włosy :) Kolejny kosmetyk, który z pewnością zalicza się na plus to lipowy płyn micelarny od Sylveco. Niegdyś kupiłam go sobie, ale stał i czekał, aż w końcu przyszła okazja, żeby kogoś nim obdarować, bo wiedziałam, że zaraz dostanę kolejną butelkę w ShinyBox. Nawet nie wiem jak działa i pewnie szybko się nie dowiem, bo w ostatnim czasie poszalałam z micelami i teraz muszę je sukcesywnie zużywać.

Kolejny produkt to krem-sorbet do rąk marki Liv Delano. Jestem bardzo ciekawa, jak się będzie sprawdzał. Na pewno zabiorę go do pracy, by móc go używać w razie potrzeby. Podobno ma się szybko wchłaniać, więc będzie idealny do pracy, gdzie cały czas siedzę przed komputerem. Następny kosmetyk to maseczka hialuronowa marki Yasumi. Już wiem, że nie będę jej używać, ponieważ nie podoba mi się jej skład. Ma zdecydowanie za mało naturalnych składników, za to jest wypchana silikonami, czego osobiście nie lubię. Ostatni pełnowymiarowy produkt, który znalazł się w pudełku do lakier do paznokci Ingrid. Cóż... od kilku miesięcy noszę hybrydy lub nie noszę nic, więc zwykły lakier jest mi zbędny. W dodatku to odcień czerwony... którego - tutaj Was zaskoczę - na paznokciach najzwyczajniej nie lubię. Lakier trafi w inne (lepsze) ręce :)


Dodatkowo w pudełku znalazł się złoty tatuaż (akurat mój wariant średnio mi się podoba). Na Woodstocku okleiliśmy się cali takimi z Wojtkiem, ale teraz już nawet nie ma gdzie się pokazać z takim tatuażem ;) Dodano też próbkę BB kremu Skin79 w wersji Orange. Bardzo chętnie przetestuję, bo ma żółtawy odcień :)

Jeśli podoba Wam się zawartość, to oczywiście zachęcam do zakupu. Pudełeczko można zakupić za 49zł (lub za 59zł, jeśli dokonujecie jednorazowego zakupu), a możecie to uczynić na stronie ShinyBox.

13 sierpnia 2015

Yasumi: Clean & Fresh Silky Powder, puder oczyszczający do twarzy


Chcę Wam dziś opisać całkiem ciekawy produkt, a mianowicie puder do mycia twarzy. Znalazłam go dość dawno temu w ShinyBoxie i przez długi czas stał bezczynnie w szafce i czekał na swoją premierę. Miał ją dopiero w lipcu, ponieważ stwierdziłam, że pora wypróbować to 'cudo', a poza tym, jak wiadomo, lipiec i sierpień to miesiące wyjazdowe, a opakowanie tego produktu jest małe.

I jak już jesteśmy przy opakowaniu - jest to niewielka 50ml tuba, coś na kształt solniczki. Wielkością przypomina podkład do twarzy, więc nie zajmuje w kosmetyczce dużo miejsca. Po otwarciu zatyczki naszym oczom ukazują się 4 dziurki. I wszystko jest w porządku dopóki nie zamokną. A wierzcie mi, że ja swoje kosmetyki traktuję naprawdę dobrze, zazwyczaj nawet po zużyciu wyglądają nienagannie... no a jednak czasami do tych dziurek dostawała mi się woda. No i wtedy klapa - trzeba to osuszać, odtykać... Takie opakowanie nie jest najlepszym rozwiązaniem.


Produkt ma średnio przyjemny zapach. Niby cytrusowy, ale dość duszący. Nie komponuje się to najlepiej z jego proszkową formą, całość jakoś nieprzyjemnie uderza w nozdrza. A jeśli chodzi o działanie, to również nie jest ono rewelacyjne. Jak używamy? Nasypujemy trochę produktu na dłoń, lekko zwilżamy wodą i rozpieniamy, po czym standardowo myjemy twarz. Jak wypada to rozwiązanie? Na wyjazdy ok - tam za wiele nie potrzeba i myślę, że może być spoko na weekendowy czy tygodniowy wypad.

Natomiast niechętnie używałabym go codziennie - nie doczyszcza najlepiej, nie odświeża, nie daje poczucia czystości. Zmywałam nim makijaż i nawet da się to zrobić, chociaż mam wrażenie, że demakijaż nie jest wykonany do końca. Osobiście, często też wykonuję demakijaż oczu zwykłymi żelami do mycia twarzy, tutaj też tego próbowałam, niestety proszek pieruńsko szczypie w oczy, jak już się do nich dostanie, zatem jest to ostateczność.

Ogólnie nie polecam, wręcz odradzam. Ciekawy gadżet, dla niektórych może okazać się przydatny, ale prawdę mówiąc mi już lepiej sprawdza się zwykłe mydło w płynie. Na plus na pewno można zaliczyć niewielkie opakowanie, wysoką wydajność i nietypową formułę. Na minus jest niestety wszystko inne.

Skład: SORBITOL, SODIUM COCOYL GLUTAMATE, ZEA MAYS (CORN) STARCH, TALC, SALICYLIC ACID, MALTODEXTRIN, ALLANTOIN, CITRUS AURANTIFOLIA (LIME) FRUIT EXTRACT, PARFUM (FRAGRANCE), ALOE BARBADENSIS LEAF JUICE POWDER, CI 19140 (YELLOW 5 LAKE), CI 47005 (YELLOW 10 LAKE), AROMA, LIMONENE, CITRAL.

Pojemność: 50ml      Cena: ok. 50zł      Dostępność: internet, Yasumi