30 czerwca 2012

Lakiery Wibo - łapcie, póki są! :) / Wibo różany nr 6

od lewej: nr 7, nr 8, nr 6

Jak pewnie wiecie, trwa obecnie wyprzedaż kolekcji różanej marki Wibo. Aktualnie możemy kupić kosmetyki 'różane' za 1,29zł za sztukę! Z tej serii zainteresowały mnie tylko lakiery, o których było swego czasu dosyć głośno. Kupowałam je w różnych odstępach czasowych. Pierwszy kupiłam na rok temu, drugi jakiś czas później, a trzeci - dzisiaj.

Jeżeli macie okazję kupienia jeszcze tych lakierów, tym bardziej po takiej cenie - nie ma się nad czym zastanawiać! Pozostaje jedynie kwestia, czy kolor, który znajdziecie u siebie w szafie będzie Wam odpowiadał ;) 

nr 7 - jest to typowy róż, wykończenie metalicznie, z delikatnie niebieskimi tonami. Na zdjęciach tutaj.
nr 8 - lakier, którego zdjęć nie mam, ponieważ zupełnie nie oddają jego niesamowitego koloru! Ten lakier, wbrew pozorom wcale nie jest taki grzeczny! W buteleczce wydaje się bardzo pastelowy, rozbielony... jednak na paznokciach zamienia się w coś bardziej jakby... neonowego. Bardzo nietypowy odcień - z jednej strony lekko rozbielony i pastelowy, z drugiej neonowy - cudak! Ale jaki piękny! Ma wykończenie kremowe.
nr 6 - w buteleczce ma w sobie sporo fioletu, jednak na paznokciach wychodzi różowy, z dużą ilością niebieskich tonów. Bardzo ładny lakier, także metaliczny, trochę podobny do nr 7. Zdjęcia:


29 czerwca 2012

Projekt denko - czerwiec 2012

  • Szampon, Dove - który recenzowałam tutaj. Był ok, ale nic szczególnego, nie kupię ponownie.
  • Szampon i odżywka, Alverde - kupiłam za grosze (chyba za niecałe 1€ sztuka) w Niemczech. Tylko te do włosów czerwonych były przecenione, ale co z tego, że ja mam blond - i tak wzięłam! :P Nie widziałam żadnego wpływu na mój kolor. Lubię te produkty, chociaż używam ich rzadko, ciekawie pachniały... taką naturą, trochę glebą, trochę herbatą. Kupię ponownie, ale inną wersję, blond już kiedyś miałam ;)
  • Syoss, fluid dodający objętości - nie skończyłam go, część po prostu wylałam, bo już daaaawno temu się przeterminował. Produkt do niczego... glutowata, lepka konsystencja, prawie nic nie dawał.
  • CHI, jedwab do włosów - fajny, chroni przed ciepłem urządzeń, ale wolę Biosilk, a obecnie mam Joannę.
  • Bielenda, Kastan, krem do depilacji - bardzo lubię te kremy, nie używam ich na nogi, tylko na okolice bikini i wąsik, i przez to jeden starcza mi na bardzo długo. Do tego są tanie :)
  • Bielenda, Happy end - krem do stóp, według mnie średni, mało zmiękcza, ale ładnie pachnie - tak trochę cytrynowo. Nie kupię ponownie.
  • Garnier, odżywienie, krem z masłem shea - średniak. Nie mogę powiedzieć, że nie robił nic, bo coś tam nawilżał, ale bez szału... Jednak bardzo nie podobał mi się jego zapach - taki ostry. I konsystencja - lejąca.
  • Rival de Loop, Hydro kapsułki - lubię je od czasu do czasu, ale nie używam często.
  • AA, Wrażliwa Natura, krem pod oczy 20+ - fajny, lekki kremik. Dobrze nawilża, może kupię ponownie. Na razie mam inny, też z AA.
  • Lierene, peeling enzymatyczny - średnio go lubiłam, chociaż ma ładny zapach. W sumie po peelingach enzymatycznych średnio co widzę, ale używam, bo może coś jednak dają :P Mam skórę naczynkową, więc staram się unikać mechanicznych peelingów.
  • Biały Jeleń, szampon do włosów - zużyłam go głownie do pędzli, ma śliczny zapach. Nie lubię nim myć głowy, więc nie kupię do tego celu.
  • BeBeauty, Afryka, masło do ciała - uwielbiam! Jak widzieliście mam już kupiony następny. Ładnie nawilża (chociaż ja tego jakoś bardzo nie potrzebuję), bardzo ładnie pachnie (moim zdaniem kadzidłem :P), zapach utrzymuje się na skórze kilka godzin.
  • Biokon, krem do twarzy - był ok, ale bez szału. Zapach śliczny, ale nawilżenie dla mnie trochę za słabe. Recenzja tutaj.
  • Wibo, Your Fantasy, lakier nr 13 - jeden z pierwszych lakierów kupionych 'świadomie', a nie w stylu 'mam 12 lat, kupię sobie lakier'. Zużyłam pół i tak sobie leżał - rozwarstwił się i zgluciał. Ładny kolor, ale ja nie przepadam za czerwieniami na paznokciach, więc rzadko używałam.

A jak tam Wasze denko? :)

28 czerwca 2012

Annabelle Minerals: podkład mineralny rozświetlający (czyli: mieńmy się!) - opinia wstępna

Ostatnio, jak pewnie wiele z Was, zamówiłam sobie próbki kosmetyków Annabelle Minerals. Wybór padł na dwa róże (które kiedyś pokażę) i podkład rozświetlający w odcieniu Natural light. Było to moje pierwsze doświadczenie z kosmetykami mineralnymi i jeżeli chodzi o podkłady to średnio udane. Przy mojej skórze normalno-suchej dziwnie nakładało mi się podkład sypki. Przez to też twarz wygląda zbyt płasko, wydaje się bardzo sucha (przynajmniej ja odniosłam takie wrażenie). Poza tym wzięłam na próbę podkład rozświetlający - krycie jakieś jest, coś mi tam przykrył, ale bez szału. Sprawdził się ok, jak szłam ostatnio na grilla - wtedy nie potrzebuję wyglądać jakoś nadzwyczaj dobrze.
na obu zdjęciach jest trochę inne światło

Ogólnie nie byłoby źle, gdyby nie to, że on się błyszczy w słońcu. Rozumiem - podkład rozświetlający, ma drobinki... ale nie czułam się najlepiej z twarzą niczym Edwarda Cullena. Jak na oku czy policzkach taki błysk absolutnie mi nie przeszkadza, tak na całej twarzy wygląda to dziwnie. Tutaj macie próbkę:

Na twarzy trzyma się przyzwoicie. Co do wersji rozświetlającej nie jestem przekonana, może kryjąca sprawdziłaby się lepiej? Możliwe, że kiedyś wypróbuję... Na pewno podkład mineralny jest lepszy dla skóry, ale przyznam, że średnio się polubiliśmy. Niewątpliwą zaletą takiego podkładu jest to, że nie trzeba na niego pudru, no ale z drugiej strony - trzeba mieć dobry pędzel do nakładania tego typu kosmetyku. Ja użyłam flat topa z Sunshade Minerals.

Użyłam go na razie kilka razy. Być może pod wpływem czasu moja opinia się zmieni.

26 czerwca 2012

Inspired by places: tydzień drugi - Kenia

Dzisiaj Kenia. Większość makijaży z tej serii jest podobna - ja też zdecydowałam się na taki w kolorach żółci, pomarańczy i czerwieni, dodałam też trochę fioletu i czarną kreskę. Znów w ruch poszła paletka Curacao. Na ustach mam szminkę Avon Red 2000, a po środku delikatnie naniesiona Bell nr 20. Podoba się Wam? :)

kliknij, aby powiększyć :)
Akurat wychodzę, a nie mam czasu go zmywać... idę w nim w świat :D

25 czerwca 2012

Wszystkiego po trochu: sukienka, makijaż, kosmetyki :)

Kupiłam sobie wczoraj sukienkę i sandały :) Rzadko pokazuję Wam ciuchy na blogu, a tym bardziej na sobie, lecz ta sukienka mnie urzekła i musiałam ją mieć! Jest z New Yorkera, kosztowała niecałe 60zł. Wzięłam rozmiar M i jest na mnie trochę za luźna w biuście (tak to jest jak się go nie ma :P), ale nie było S, a XS miała talię za wysoko... normalnie nie dogodzisz :D Ale przynajmniej jest zwiewna i idealna na lato :) Na mnie i na wieszaku:

A tutaj pokażę Wam makijaż sprzed kilku dni:
był on zielono-brązowy, ale oczywiście na zdjęciach wydaje się szaro-szary :P
Udało mi się w końcu dorwać coś z tej serii BeBeauty - nie widziałam tych maseł i peelingów od ostatnich wakacji no i w końcu natrafiłam! Szkoda, że na same masła (zużywam jedno jakieś pół roku, a mam w zapasach jeszcze inne), ale za 4,99zł to aż żal nie wziąć ;) Afrykę już miałam. Gdyby były peelingi to chyba wzięłabym z 10!

24 czerwca 2012

Hean: odżywki do paznokci - keratynowa i z jedwabiem


... czyli coś, co okazało się totalnym bublem. Te odżywki mam już u siebie od dawna, jednak są tak koszmarne, że wręcz nie chciało mi się o nich pisać. Buteleczki mają fajny kształt, nawet bardzo. Ogólne wrażenie wizualne pozytywne.

Jeżeli chodzi o nakładanie i schnięcie, to nie mam zastrzeżeń. Odżywka z jedwabiem daje ładny, mleczny kolor naszym paznokciom, przez co wyglądają zdrowiej. Jednak niedługo po nałożeniu coś zaczyna nie grać...


Obie odżywki nie utrzymują się zbyt długo na paznokciach - szybko schodzą, odpryskują. Ponadto w ogóle nie utwardzają płytki, a moje paznokcie tolerują tylko takie odżywki. To przekreśliło jest zupełnie, ponieważ nie mam po co używać czegoś, co nie pozwoli mi zapuścić paznokci (mam zbyt miękkie, żeby używać nieutwardzających). Jedyne co mogę zaliczyć na ich plus to to, że jakoś tam chronią tę płytkę i wyrównują powierzchnię paznokcia. Odżywka keratynowa może być jeszcze stosowana jako podkład pod lakier kolorowy, jednak ta z jedwabiem - nie. Zatem tak sobie leżą... oo, nawet ta przezroczysta raz mi się przydała - do załatania 'oczka' w rajstopach :P Nie są warte złotówki, a co dopiero 9zł!

Mimo że produkt został mi udostępniony za darmo, nie wpływa to w żaden sposób na moją ocenę.
 

23 czerwca 2012

Maybelline: FIT me foundation SPF18


Zostałam poproszona o recenzję tego podkładu, więc ją piszę. Podkład jest fajny, idealny na wiosnę/lato, więc może kogoś zainteresuje :) Jeżeli chodzi o opakowanie to jest bardzo fajne - eleganckie, z pompką. Wyczytałam, że w Polsce kosztuje koło 30zł (w sumie nie wiem czy jest dostępy w drogeriach czy tylko internecie) - my go kupiliśmy w Niemczech za 9,95€.

Ja mam odcień 125 - kupiła go moja mama, jednak oddała mi, bo stwierdziła 'to coś wcale nie kryje'. Miała trochę racji, ale nie do końca. Konsystencja podkładu jest płynna, lekka. Ogólnie moja skóra twarzy is having the time of its life i naprawdę wygląda wyjątkowo dobrze, i nawet bardzo nie narzekam, że krycie jest lekkie (w kierunku średniego). Podkład wyrówna koloryt cery i zakryje mniejsze niedoskonałości. Wracając do koloru - w buteleczce jest ok, na ręce wydaje się trochę pomarańczowy, jednak na twarzy wygląda w porządku.  Na zdecydowany plus jest fajna, spora gama kolorystyczna.

jedna pompeczka po aplikacji i po rozpłynięciu, by nabrać na pędzel :)

Jako posiadaczka cery normalnej/suchej na ogół nie potrzebuję dobrze matującego pudru, jednak przy tym podkładzie trochę się świecę - jestem pewna, że wiele osób uznałoby, że nie trzeba na to pudru, jednak ja się czuję lepiej jak go zaaplikuję ;) Uważam, że dla cer normalnych i suchych jest idealny - twarz wygląda naturalnie. Podkład bardzo fajnie się nakłada (robię to pędzlem flat top z LancrOne) i stapia ze skórą, nie wysusza. Może delikatnie podkreślać pory, ale nie suche skórki. Po nałożeniu twarz wygląda zdrowiej, promienniej - a czy nie tego chcemy wiosną i latem? :D Trzyma się na twarzy jakieś 6-7h. Jest też bardzo wydajny przez swoją konsystencję. No i super, że ma SPF 18. Lubię ten podkład, polecam go. Jedyne moje zastrzeżenie to to, że mógłby trochę lepiej kryć. No i nie wiem jak z dostępnością w Polsce.


22 czerwca 2012

Pielęgnacja stóp na lato

Słońce świeci, temperatura wysoka, zakładamy zatem sandałki, japonki, koturny. Mówiąc ogólnie - odsłaniamy stópki. Nie będę ukrywać, że ja często chodzę w glanach (trzymają kostkę) lub trampkach, i nie ugotowałam się jeszcze :P Jednakże jestem świadoma temperatur na zewnątrz i tego, że jak moja noga dojdzie do siebie, to pora zakładać coś lżejszego :) Przedstawię Wam to, czego używam do kąpieli stóp w domowym zaciszu :)


  • Zacznę od miski - mam taką pozytywnie zieloną, o kwadratowym kształcie - jest on bardzo wygodny, stopy swobodnie się w niej mieszczą.
  • Do kąpieli używam soli Cien z Lidla - pachnie miętowo, barwi wodę na niebiesko, zmiękcza i wygładza stopy.
  • Pumeks - wolę te twarde, szaro-białe (są jeszcze np. bardziej miękkie, niebieskie).
  • Peeling - używam obojętnie jakiego, byle ścierał. Lubię bardzo biedronkowy BeBeauty, ale obecnie go nie mam.
  • By dobrze 'wypolerować' pięty, używam tarki. Moja kosztowała jakieś 3zł, kupiłam ją w Rossmannie. Sprawdza się naprawdę dobrze. Jest taka niepozorna, a ściera fest!
  • Na koniec, standardowo, używam kremu. Ocenie kończę Bielendę Happy End, ale na zdjęciu już nowy krem ;)
  • Przed wyjściem rano lubię nałożyć też z No.36 - na początku się lepi, ale szybko wchłania i po chwili już nic nie czuć. Ogranicza potliwość i ślizganie się stóp w bucie :) Do tego kosztuje niewiele, bo jakieś 6zł (biedronkowy kosztuje 3zł). Mam też dezodorant z tej samej serii, ale nie odczułam, żeby robił cokolwiek. Jego nie polecam ;)

21 czerwca 2012

Golden Rose: Holografic color nr 110

Pokażę dziś lakier na którym się trochę zawiodłam... w sumie to moja wina, że wybrałam taki kolor, ale sądziłam, że będzie intensywniejszy. Na paznokciach mam 2 warstwy, nie chciałam kłaść więcej. Ogólnie lakier jest ładny, ślicznie się mieni, ale to nie mój kolor. Ja wolę żywsze, odważniejsze. Oddałam go mamie... ona używam takich delikatnych odcieni.

Jeżeli chodzi o aplikację i jakość lakieru to nie mam zastrzeżeń. U mnie tej serii lakierów nie ma na stoisku Golden Rose i zamawiałam je przez internet. Lakier kosztuje 7zł za 5ml. Jest to dobra pojemność, bo można ją zużyć, a buteleczka jest mała, łatwo ją przechowywać. Pędzelek jest krótki i dosyć wąski - dla mnie to nie jest jakaś duża wada.

Poniżej macie zdjęcia paznokci w sztucznym świetle:
Zdjęcia robione przy lampce. Moim zdaniem, w słońcu wygląda o wiele ładniej ;)

20 czerwca 2012

Organizacja kosmetyków - toaletka (aktualizacja)

 Organizację mojej toaletki pokazywałam Wam chyba z rok temu. Od tego czasu trochę się zmieniło.
Może nie w samej organizacji, ale na pewno ilości kosmetyków, pędzli i zawartości szufladek :)

  • Mam komodę 6-szufladową z Ikei, kosztowała chyba koło 50zł. Na niej lampkę (również z Ikei) i dwa pojemniki z pędzlami (tak, one też są z Ikei). Za nimi stoi fixer p2 i odżywka Eveline.
  • Obok komody stoi różowe pudełko, w którym trzymam lakiery do paznokci. Na nim luterko (oczywiście z Ikei) i dwa małe pojemniki - jeden z pędzlami i pęsetą, drugi - tuszami/kredkami. Za lusterkiem stoją podkłady.
  • Obok pudła leży kosmetyczka, w której pochowane są maseczki i tego typu saszetki. Na niej trzymam chusteczki, a na nich listki do zmywania paznokci. Z tyłu stoi także odtłuszczacz do paznokci.
w jednym mniejsze pędzelki, głownie do oczu, a w drugim - do twarzy :)

Teraz zajrzymy do poszczególnych szufladek :)
od lewej: róże / korektory, bronzer, rzęsy / szminki, błyszczyki
tutaj trzymam kremy i filtry, i tym podobne ;)
jedna strona największej szufladki to cienie pojedyncze, małe paletki, także rozświetlacze czy pudry :)
a druga strona to moje paletki Sleeka (Oh So Special, Curacao, Strom) oraz paleta Sunkissed

Na koniec pokażę Wam zawartość różowego pudełka. Są w nim wszystkie moje lakiery.

Jeżeli jesteście zainteresowane recenzją jakiegoś kosmetyku, a takiej jeszcze
nie ma na moim blogu, to proszę o komentarz z taką informacją :)

19 czerwca 2012

... bo trzeba sobie zrobić prezent za zdaną sesję ;)

Tak, jak już mówiłam - sesja zdana, mam wakacje... więc trzeba było zrobić sobie dobrze
i coś sobie kupić :) Kilka rzeczy kupiłam wcześniej, kilka dzisiaj. 
  • peelingi myjące z Joanny - wstyd się przyznać, ale nie miałam ich wcześniej (miałam gruboziarnisty malinowy, który nie przypadł mi do gustu) - bardzo fajnie pachną i miło się ich używa, 3,49-3,89zł
  • maska BingoSpa, Shea i 5 alg - jedni ją lubią, inni nie - była tania, więc wzięłam, użyłam na razie 2 razy, więc nie mogę za dużo powiedzieć... no tyle, że trochę wygładza ;) ok. 7-8zł
  • odżywka do pazkonci 8w1 Eveline - kupiłam drugie opakowanie, bo moja pierwsza jest w połowie i powoli zaczyna gęstnieć. Bardzo dobrze się u mnie sprawdza, 8,99zł
  • krem do stóp z Perfecty - słyszałam, że jest dobry, więc wzięłam, ale nie używałam jeszcze, ok. 7zł
  • peeling enzymatyczny z Ziaji - nie używam mechanicznych, a mój z Lirene już skończyłam. Byłam z niego średnio zadowolona... może ten będzie lepszy - dowiem się ;) 8,99zł
  • sławny Jantar - kupiłam dwa: jeden dla siebie, drugi dla mojego faceta. Chcemy mieć fajne włosy, oboje zapuszczamy - może coś da. Kupiłam na Allegro za ok. 8zł + przesyłka
  • dwa lakiery Golden Rose: zielono-niebieski (na zdjęciach ten kolor prawie zawsze jest przekłamany!) Paris 230 (5,90zł) oraz brudny beżo-różo-fiolet ze złotymi drobinkami Classics Charming 82 (3,60zł)
PS. Musiałyście wykupić wszystkie flormarowskie róże P115 z Magnolii? :P

TAG: 7 faktów o mnie :)


Rzadko robię TAGi, zależy jakie... uwielbiam czytać te typu fakty o mnie i postanowiłam go zrobić :) Robiłam już coś podobnego, ale chyba już usunęłam. Otagowała mnie Mysza, dzięki :D
1. Należy napisać, od kogo dostało się wyróżnienie.
2. Umieścić BANEREK.
3. Napisać 7 rzeczy o sobie.
4. Podarować WYRÓŻNIENIE 10 blogom.

  1. Uwielbiam jeść. Omnomnom. Jak to mój mężczyzna mówi Ty to nawet w kosmetykach szukasz żarcia, kiedy daję mu do powąchania kolejny peeling pachnący jakimś deserem :D
  2. Uwielbiam języki germańskie. I nie mówię tu tylko o angielskim, który studiuję - równie mocną miłością darzę niemiecki i szwedzki. Dla mnie wszystkie, bez wyjątku, brzmią seksownie! :D
  3. Może nie wyglądam, ale mam bardzo twardy, wręcz męski charakter. Jeżeli chodzi o sprawy sercowe, to jestem mięciutka, ale jeżeli o wszystko inne, to często spływa po mnie jak po kaczce.
  4. Ogólnie jestem otwarta i szalona babka i tak się składa, że często zdarza mi się rozbierać na imprezach :D Oczywiście nie do naga... i wcale nie po nie wiadomo jakim spożyciu alkoholu XD
  5. Może coś kosmetycznego? Uwielbiam drobinkiiii! Kocham te małe cząsteczki, zwłaszcza w lakierach i różach. Wręcz nie lubię matowych róży. Ah, i ciuchy też lubię jak się mienią! :P
  6. Jestem takim małym zboczeńcem - mam erotyczny humor i uwielbiam tematy związane z erotyką - np. książki ociekające seksem :D Ale ciiiiii, Wy nic nie słyszeliście na ten temat :D
  7. To pewnie wiecie, ale uwielbiam power i folk metal. Ogólnie lubię metal, ale te gatunki podchodzą mi najbardziej. Słucham też lżejszej muzyki, głównie ze Szwecji (mam na myśli np. indie czy alternative rock). Zabawne, ale zawsze chciałam mieć faceta-metala. I moje marzenie się spełniło! Świetnie się dogadujemy, oboje jesteśmy szczerymi i bezpośrednimi wariatami... i chyba jesteśmy fajną metalową parką? :D Przynajmniej wszyscy dookoła tak mówią ;) I oboje mamy niemieckie (niestety spolszczone) nazwiska! \m/

TAGuję: Lejdish, Elizabeth-Harmony, Wena, Kolorowy Pieprz, Meraja, One_LoVe, Paulinę, Angela, Arletkę. Jeśli ktoś inny ma ochotę go zrobić, to piszcie, a zaproszę Was do zabawy :) Najchętniej przeczytałam o każdej z Was!

17 czerwca 2012

Wymiana z Magdą

Ostatnio przeprowadziłam dwie wymiany :) Pierwsza z nich odbyła się z Magdą z Immenseness.


Lakieru już użyłam. Jest to bardzo ładny odcień fuksji, kryje po jednej warstwie :) Nałożyłam na niego brokacik Wibo 141.

Pierwsza rocznica bloga! :)

Mój blog ma już rok! Liczę to od pierwszego posta, jaki pozostał na moim blogu (jakieś wcześniejsze nieudane pokasowałam) :) Przez ten czas napisałam 103 posty, zyskałam 583 obserwujących, a mój blog został odwiedzony 55500 razy. Dziękuję Wam wszystkim za każdą obserwację, każdy komentarz :) Dzięki Wam chce mi się pisać,
bo mam dla kogo... Mam nadzieję, że moje recenzje, choć w małym stopniu, się przydały - uchroniłam Was
przed kupnem czegoś niefajnego i skłoniłam do kupna dobrego produktu ;)

Teraz spokojnie mogę zacząć wakacje - sesja zaliczona (tak, miałam sesję! mimo że po tych codziennych postach chyba nie było tego widać), laba do października. Niestety wakacje zaczęłam trochę niefortunnie, bo skręciłam kostkę, ale mam nadzieję, że szybko dojdzie do siebie :) Tak swoją drogą - któraś z Was wybiera się na tegoroczny Woodstock? :D

Proszę Was o propozycje tego, co chcecie zobaczyć na moim blogu - czy nadal recenzje (jeśli tak, to jakie?), czy pielęgnację, czy kolekcje kosmetyków. Wszystkie propozycje postaram się, w miarę możliwości, zrealizować :)
Pozdrawiam, moi kochani ;*

15 czerwca 2012

Khadi: Ajurwedyjski olejek do twarzy i ciała z hibiskusem


Ten olejek dostałam od sklepu Helfy.pl. Dziękuję bardzo za udostępnienie produktu i konsultację na temat tego, co mi wysłać - niewiele firm tak robi, a jest to bardzo miłe. Początkowo olejek ten miałam stosować do twarzy - takie było założenie... jednak nie polubiłam tego charakterystycznego uczucia tłustości (poza tym nie powinnam chyba stosować olejów przy cerze naczynkowej). Zaczęłam kombinować, żeby zrobić z niego użytek...

Obecnie używam go do ciała (mimo że nie mam problemów z przesuszeniami) i do włosów (ma bogaty skład, na pewno nie zaszkodzi). W obu zastosowaniach sprawdza się bardzo dobrze - ładnie nawilża i natłuszcza skórę, efekt utrzymuje się do następnej kąpieli. Jako posiadaczka skóry normalnej na ciele, nie jestem w stanie powiedzieć czy sprawdzi się on na skórze suchej (chociaż twarz nawilżał w porządku). Jako olej do włosów zachowuje się jak inne oleje. Stosuję tę metodę już kilka miesięcy, ale nadal nie zauważyłam dużej poprawy kondycji włosów - możliwe, że muszę jeszcze trochę poczekać na rezultaty i w związku z tym nie poddaję się ;) Z tego powodu trudno mi ocenić, czy rzeczywiście się sprawdza.

dopiero teraz zauważyłam, że dystrybutor jest kilka ulic od domu mojego chłopaka XD

Olejku Khadi możemy używać także do masażu. W tym zastosowaniu sprawdza się w porządku - daje poślizg, natłuszczenie i nawilżenie. Jeżeli chodzi o zapach olejku, to nie jest to bynajmniej zapach hibiskusa. Czytałam opinię, że pachnie on sezamem, jednak moje osobiste odczucia to raczej taki orientalny, palony zapach. Bardzo trudny do określenia. Mnie on pasuje (podoba mi się bardziej niż zapach oleju kokosowego, który mnie bardzo irytuje), ale wiem, że wielu osobom może nie przypasować. Z drugiej strony, przez ten zapach, rzadko używam tego olejku do ciała - wolę nałożyć na włosy, na których się nie utrzymuje po myciu. Sama już nie wiem, co mam o nim myśleć...

Ogólnie olejek jest bardzo ekonomiczny - wystarczy niewielka ilość, by nałożyć go na skórę czy włosy. W butelce mieści się 210ml produktu, który kosztuje 59zł. Cena jest dosyć wysoka i myślę, że raczej nie wrócę do tego kosmetyku.


Skład: Oryza sativa oil (olej ryżowy), Sesamum indicum oil** (olej z sezamu indyjskiego), Helianthus annuus oil** (olej słonecznikowy), Hibiscus rosa sinensis (Hibiscus), Hemidesmus indicus (Sarsaparilla), Vetiveria zizanoides, Tocopheryl acetate (witamina E), Mimosa pudica (mimoza), Santalum album (drzewo sandałowe), Onosma hispidum,Mentha piperita (mięta pieprzowa), Matricaria camomilla (rumianek), Prunus dulcis (migdałowiec zwyczajny), Triticum vulgare (olej z kiełków pszenicy), Daucus carota sativa (Marchew zwyczajna), Geraniol*, Linalool*, Citronellol*, Limonene*

* część składowa naturalnego eterycznego olejku
** pochodzi z kontrolowanych upraw ekologicznych

Mimo że produkt został mi udostępniony za darmo, nie wpływa to w żaden sposób na moją ocenę.

 

14 czerwca 2012

Iceberg, Eau de Iceberg 74 Jasmine pour Femme EDT

  
Pikantne nuty imbiru złagodzone są pełnym koloru akordem czerwonych jagód, zanurzonym w musującym toniku, podkreślającym żywy i energetyczny charakter zapachu. W nutach serca prym wiedzie prawdziwie kobiecy bukiet kwiatowy: jaśmin, fiołek i róża. Podstawa to ciepłe i eleganckie nuty otulającego piżma i aksamitnego drzewa sandałowego, z lekkimi nutami nektaru brzoskwiniowego będącego odzwierciedleniem młodości i kobiecości..

Nuty głowy: Imbir, Tonik, Czerwone jagody leśne
Nuty serca: Wodny jaśmin, Fiołek, Róża
Nuty podstawy: Piżmo, Drzewo sandałowe, Brzoskwiniowy nektar
 

Nie jestem dobra w opisywaniu zapachów - przedstawię mój pogląd na to, co zawarte jest w tym prostopadłościennym flakoniku. Jaki widać wyżej, nuty zapachowe to głównie owoce i kwiaty. Bardzo lubię tego typu połączenia (zapach dostałam na urodziny, wybierała go mama), wolę nawet słodsze, jednak ten nie jest bardzo słodki. Iceberg Jasmine to, według mnie, kompozycja wiosenno-letnia, dosyć lekka, świeża, nienarzucająca się. Nadaje się na wiele okazji - dla jednych może być dzienny, dla innych wieczorowy. Jednak raczej nie polecałabym go bardzo młodym osobom. Jaśmin jest wyczuwalny, jednak nie nachalnie. Jeżeli chodzi o rozwijanie zapachu, to z kwiatowego przechodzi w bardziej ciepły. Słyszałam kilkakrotnie komplementy na temat tych perfum, chociaż właściwie się nie spodziewałam :) Pewnie zapytacie o utrzymywanie się zapachu - uważam, że jest nieźle. U mnie czuć go spokojnie przez kilka dobrych godzin. Na ubraniach zostaje naprawdę długo. Jak dla mnie, jest OK.
   

13 czerwca 2012

Carmex: balsam truskawkowy w tubce


Któż nie zna słynnego Carmexu? Chyba nie ma takich osób w świecie kosmetycznym. Nawet jeśli nie próbowaliście, to zapewne znacie z nazwy. W niewielkiej, żółtej tubce mieści się 10g produktu. Jest to półprzezroczysty 'żel' o delikatnym, żółtawym zabarwieniu. Moja wersja zapachowa to truskawka - niestety bardzo sztuczna i mało przyjemna.
Wersja wiśniowa bardziej przypadła mi do gustu. Smak też nie jest fajny.

Jeżeli chodzi o działanie, to jest nieźle - Carmex działa szybko. Wystarczy posmarować nim usta, a już po chwili są o wiele gładsze i miękkie. Nie jest to jednak efekt długotrwały - jeżeli chcemy czegoś mocniejszego, to należy go nałożyć grubszą warstwą na noc. Wtedy rezultaty są lepsze ;) Według mnie zjada się dosyć szybko, ale na temat tego są różne opinie. Ja bardzo lubię delikatne mrowienie i chłodzenie, które daje - wiem jednak, że wiele osób tego nie znosi. Dodatkową zaletą kosmetyku jest zawartość filtra SPF 15. Poza tym jest super wydajny - mimo częstego używania ciągle mam
go dużo! Za cenę ok. 10zł (bez promocji) dostajemy naprawdę fajny balsam :)

11 czerwca 2012

Moje ulubione pomadki :)


  • Golden Rose, Perfect Shine, 240 - wydaje się być ciemna, jednak na ustach wychodzi półtransparentnie. Ogólnie daje kolor, jednak o wiele bledszy niż by się spodziewało. Jest kremowa, bardzo dobrze nakłada się ją na usta. Ma fajne, dosyć małe opakowanie, jednak waga szminki jest standardowa. Cena: koło 9zł.
  • Kobo, Celebrity lips, 306 Heather Obession - mój najnowszy szminkowy nabytek, dorwałam ją w Naturze, kiedy była ich wyprzedaż za 9,99zł. Nie żałuję, chociaż kolor nie jest do końca mój. Kiedy mam ją na ustach, wydaje mi się, że wyglądam trochę demonicznie (co wcale nie jest złe, bo mam dosyć delikatną urodę i lubię sobie dodać trochę charakteru). Szminka jest bardzo dobrze kryjąca, trzyma się przyzwoicie. Ratuje moją dotychczasową opinię na temat Kobo ;)
  • p2, Pure Color, 114 Carrer de Casanova - pokazywałam już ją w recenzji pomadek p2. Ta jest moją ulubioną - swojego czasu nosiłam ją dzień w dzień. Teraz trochę rzadziej, ale nadal chętnie do niej powracam. Uważam, że bardzo dobrze mi w tym kolorze. Cena: 1,95€
  • Alverde, 53 Cherry - mój drugi najnowszy szminkowy nabytek - kupiłam ją ostatnio w Niemczech. Jestem z niej super zadowolona. Jest ona w kolorze wiśniowym, nawet powiedziałabym zgaszono-czerwonym. Bardzo mi się podoba. Wykończenie satynowe. Jak na szminkę ma ciekawą konsystencję - trochę suchą, jednak nie podkreśla suchych skórek. Kosztowała sporo (porównując do p2), jednak jestem bardzo zadowolona. Cena: 3,45€
  • Avon, Ultra Color Rich, Red 2000 - moja ulubiona szminka, jednak nie noszę jej zbyt często. Świetnie utrzymuje się na ustach - bez jedzenia i picia spokojnie kilka dobrych godzin. Pigment wchodzi w usta i długo na nich pozostaje. Na poniższym zdjęciu nie wyszła zbyt dobrze, bo była ostatnią, której robiłam zdjęcie. Poza tym ja nie mam fajnego kształtu ust, więc nie patrzcie tak na to :P


Jak się podobają? Macie faworytkę? ;)
Jaśniejsze pomadki noszę o wiele rzadziej, jednak mogę zrobić z nimi post. Chcecie? :)

10 czerwca 2012

Bell: Multi Mineral, Anti-Age Concealer (zdjęcia dla osób o mocnych nerwach!)

Jako że jednym z produktów, które bardziej Was zainteresowały w mojej ankiecie jest korektor Bell, postanowiłam szybko zrobić jego recenzję. Z góry ostrzegam, że to zobaczycie na poniższym zdjęciach może Wam zmrozić krew w żyłach! W związku z tym, że mój mężczyzna ma podbite oko, to postanowiliśmy przetestować krycie tego korektora i Wam pokazać.


Korektor waży 8g, jest zamknięty w zwykłym opakowaniu z pacynką. Na stoisku Bell kosztował chyba 10,50zł. Kolor, jaki mam to 1 (jest jeszcze trochę ciemniejszy, 2). Kolor jest ok, powinien pasować większości osób z dosyć jasną karnacją. Odrobinę ciemnieje, ale nie jest to duża różnica.


Ja nie mam dużych cieni pod oczami i u mnie ten korektor sprawdza się. Z większymi cieniami będzie miał problem, ale na pewno trochę je zakryje. Z biegiem czasu trochę zanika. Ma fajną konsystencję, dosyć przyjemnie się go rozprowadza. Może się delikatnie zbierać w zmarszczkach, ale nie jest to jakieś nadmierne. Wydaje mi się, że ten produkt nie rozświetla jakoś bardzo spojrzenia, ale jest ok - wykończenie satynowe. Czasami stosuję go też na czerwone miejsca na policzkach i nierzadko rezygnuję wtedy z podkładu - krycie mnie zadowala :) Działania anti-age i lifting nie biorę pod uwagę.

Nie bierzcie poniższych zdjęć zbyt poważnie, ponieważ wiadomo, że pod oczami nie mamy aż takiego koloru... chciałam Wam jednak pokazać krycie na dosyć hardcorowym przykładzie. Pozdrawiam mojego mężczyznę, bo wiem, że to czyta :*


Po jakimś czasie korektor zaczął schodzić, ale i tak widoczne krycie utrzymało się dosyć długo.
Ja ogólnie jestem zadowolona i polecam (szczególnie do niewielkich cieni).

8 czerwca 2012

Niewielkie zakupy 'Ale to już było' ;)


Czy te produkty nie wyglądają znajomo? Owszem. Kupiłam to, co mi się kończy lub uzupełniłam miejsce na półce tymi samymi produktami - tutaj możecie zobaczyć do jakich kosmetyków chętnie powracam :) Jedyną nową dla mnie rzeczą jest peeling z Farmony. Dawno nie miałam tego typu peelingu i stęskniłam się. Obecnie używam miętowego Original Source, który był w 3-ójnym opakowaniu na Święta. Jednak on jest delikatny. W Biedronce też ani śladu po moich ulubionych peelingach... musiałam się na coś zdecydować i wybrałam ten. Ciekawe czy to był dobry wybór? ;)

Mimo że nie biorę udziału w akcji 'Przeżyć za 50zł', to postanowiłam podliczyć kwotę, którą dziś wydałam - okazało się, że przekroczyłam 'budżet' tylko o 2 zł :) A czemu się w to nie bawię? Ponieważ mam pełno zapasów, a nawet na zakupy mi się nie chce chodzić. Kupuję tylko to, czego naprawdę potrzebuję + rozbudowuję bazę produktów do włosów (muszę o nie bardziej zadbać). Na pewno w najbliższym czasie kupię wcierkę Jantar.